niedziela, 15 października 2017

Nieco bardziej ludzka Pink Butterfly

Czyli coś w rodzaju mojego minipamiętnika. Prawdopodobne jeszcze bardziej prywatne, ale czemu nie?

15.10.2017 r. NIEDZIELA

Spędziłam ten dzień z rodziną. No, wiecie, obiad, kościół, bla, bla, bla. I potem znowu wracałam do tej głupiej Warszawy. Niby spoko miasto, ale coś mi w nim nie pasuje. Może to ten pęd, którego w małej mieścinie, w której mieszkam, się nie doświadcza. Może to ludzie, którzy są kompletnymi ignorantami i patrzą tylko na czubek swojego nosa. Może to po prostu ja, dziewczyna, która nie lubi hałasu i imprez i ogólnie jest odludkiem. ALBO wszystko razem wzięte i to codziennie mnie dobija. 

Minęło dwa tygodnie, odkąd tutaj przyjechałam. Niby już się przyzwyczaiłam do wszystkiego. Do tego, że codziennie dojeżdżam około 1,5 h na zajęcia. Do tego, że muszę się wczłapać na 3 piętro, bo nie ma windy. Do samolotów latających praktycznie nad samą głową. Do tego, że wszędzie są korki i mnóstwo ludzi. Do nowych znajomych na uczelni, którzy wydają się naprawdę mili (niektórzy nawet bardziej ^^). Do wykładowców, profesorów i innych prowadzących zajęcia... ALE... No, własnie. Zawsze jest jakieś "ale". Czegoś mi brakuje. Nie wiem, czy dobrze wybrałam, idąc tutaj. Czy zdecydowałam się na dobry kierunek, bo na razie ilość rzeczy, którą muszę umieć, niesamowicie mnie przeraża. I jeszcze ta ogólna DEZINFORMACJA na uczelni. To jest jakaś masakra. Nigdzie nie można się czegokolwiek dowiedzieć. HELP! Coraz częściej myślę: "aby do piątku, wtedy wrócę do domku, pójdę na piwo z przyjaciółką i odpocznę od tego wszystkiego". A potem mam w głowie: "ale musisz się uczyć, żeby móc się rozwiać w życiu, żeby być KIMŚ" i znowu zasiadam do książek. 

No, właśnie. KSIĄŻKI. Jest maaasaaakryyyycznieee dużo nauki. Chociaż... gdybym zasiadła do tego na jeden pełny dzień. Od rana do wieczora, pewnie bym to ogarnęła. Ale na razie nie mam takiej motywacji. Ale jak się nad tym głębiej zastanowić, nigdy nie miałam jej na tyle, by poznać coś i skupić się na czymś na 100%. Może ja po prostu taka jestem. 

Miałam pewien przestój w pisaniu, dlatego też ostatni artykuł/mój wpis/post wyszedł dopiero dzisiaj, a nie w czwartek, tak jak obiecywałam. Ale teraz już będzie lepiej. Dodałam publikowanie "zaplanowane" na następne dwa tygodnie. W tym czasie może coś dopiszę. Planuję podsumować moje spostrzeżenia o Warszawie i ludziach tutaj po miesiącu przebywania w niej, więc pewnie na początku listopada coś wpadnie na Bazgroły. Pewnie napiszę też coś o siłowni i jakichś ćwiczeniach, tego też możecie się spodziewać. Prędzej, czy później...  No i ogólnie opiszę co nieco mój kierunek na WUMie i przedmioty, wykładowców, wymagania. Może komuś się kiedyś przyda. AJ DONT NOŁ...

Mam wrażenie, że mniej się ostatnio ruszam. Nie. To nie wrażenie. Tak po prostu jest. Siedzę w domu na dupie i w autobusie na dupie i na uczelni, też na dupie (gdyby ktoś miał wątpliwości) i nic nie robię. Zamierzam zapisać się gdzieś na siłownię w mojej okolicy, ale nie wiem, czy będę się dobrze czuła na siłowni TYLKO DLA KOBIET. W takich miejscach mam wrażenie, że ludzie są bardziej krytyczni. Albo to znowu moja wyobraźnia. Ala, TY CHORY POJEBIE! 

Dobra, idę przepisywać wykład.
Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz