Ognisko
Siedzę przy ognisku. Wkoło mnie moi
znajomi śmieją się, piją piwo i tańczą do muzyki, lecącej z
beatbox` a. Naprawdę dobrze się bawią.
Jest sobota. Dzień wolny od szkoły.
Od nauki i wszystkich zmartwień.
W teorii.
W praktyce w sobotę jest znacznie
gorzej niż w każdy inny dzień.
Może i nie muszę się uczyć i
odrabiać lekcji.
Nie muszę się martwić matematyką,
fizyką, czy też innym przedmiotem.
Nie muszę siedzieć trzech godzin nad
wypracowaniem z polskiego.
Tak, od tego w soboty odpoczywam.
Jednak ten dzień jest dniem
wspomnień.
Dniem, który zawsze nadchodzi.
Co tydzień.
Uderza mnie w twarz masą tych dobrych
chwil, powiadamiając, że nadszedł.
Wyśmiewając się ze mnie i z mojej
niedoli.
Wypominając i przypominając, co
straciłam.
A straciłam jego.
Straciłam jedyną osobę, która mnie
rozumiała...
Jakiś chłopak, ledwo trzymający się
na nogach, siada obok mnie i obejmuje mnie ramieniem. Czuję od niego
tonę alkoholu i mam ochotę zwymiotować. Sama wypiłam tylko jedno
piwo. Na tyle mogę sobie pozwolić.
Jeśli wypiję więcej, znów popadnę
w nałóg, z którego wygrzebywałam się bardzo długo.
Chcę się od niego odsunąć, ale
chłopak mocno trzyma mnie za ramię.
- Lepiej zostaw ją w spokoju –
słyszę głos, za którym tak bardzo tęskniłam. Odwracam się
szybko i widzę Jego.
Moją miłość.
Osobę, której mogłam powiedzieć
wszystko.
Osobę, która kochała mnie
bezgranicznie i za nic.
Osobę, która pomagała mi w trudnych
chwilach.
Osobę, którą skrzywdziłam.
Patrzę w jego oczy. On patrzy w moje.
I przypominam sobie wszystkie dni,
jakie razem spędziliśmy.
Pierwszy dzień szkoły, który razem
odpuściliśmy, stwierdzając, że będzie nudno i nie opłaca się
iść. Poszliśmy nad jezioro i puszczaliśmy kaczki. Cały czas
muskał moją rękę i patrzył mi głęboko w oczy.
Dzień nauczyciela, kiedy byliśmy na
pizzy, a on ni stąd ni zowąd po raz pierwszy powiedział, że czuje
do mnie coś więcej. Wtedy też po raz pierwszy się całowaliśmy.
Wigilię klasową, gdy składał mi
życzenia i powiedział: „Życzę ci też posiadania takiej osoby,
jaką mam ja – Ciebie. Promienia słońca w pochmurny dzień”.
Walentynki, kiedy powiedział mi, że
mnie kocha.
Urodziny jego przyjaciela, kiedy
urwaliśmy się z imprezy, by iść podziwiać kometę. Szliśmy
wtedy, trzymając się za ręce, a on nucił jakąś piosenkę, co
chwila obracając mnie wokół własnej osi i całując mnie w nos.
Proste rzeczy, a tak potrafiły cieszyć.
Moje urodziny, gdy kupił mi pluszowe
serce i powiedział: „Moje też należy do ciebie. Zawsze. I na
zawsze.”
Jego urodziny, kiedy po raz pierwszy
się kochaliśmy. W jego starym domku na drzewie. Może niezbyt
romantycznie, ale było wspaniale.
A w końcu pogrzeb jego matki, kiedy
dowiedział się, co zrobiłam.
Kiedy dowiedział się, że wszystko
zepsułam.
Kiedy dowiedział się, że go
zdradziłam...
Teraz, gdy na mnie patrzy, nadal widzę
ból w jego oczach.
Nadal przeżywa to, co zrobiłam.
Ja również.
Nie chciałam tego.
Naprawdę.
Nie planowałam tego.
Tak po prostu wyszło.
Byłam pijana. Chłopak, z którym go
zdradziłam też.
Żałuję.
Każdego dnia pluję sobie w brodę,
że wtedy piłam.
Każdego dnia mam ochotę strzelić
sobie w łeb, patrząc jak osoba, dzięki której byłam szczęśliwa,
przechodzi obojętnie obok mnie.
Każdego dnia... zdaję sobie sprawę,
że to wszystko moja wina.
Że zachowałam się jak zwykła
dziwka i nigdy nie byłam godna jego miłości do mnie.
- Przepraszam – szepczę, czując
napływające łzy do oczu. - Przepraszam. Przepraszam. Przepraszam
– powtarzam, jak mantrę, ale nic mi to nie daje. Nie czuję się
lepiej.
- Za co mnie przepraszasz? Za to, że
potraktowałaś mnie jak zabawkę? Za to, że wyszedłem na
naiwniaka i idiotę? Czy za to, że złamałaś mi serce? - słyszę
gorycz w jego głosie.
- Za wszystko. Za każdą sekundę,
jaką ze mną spędziłeś. Każda była błędem. Ja byłam twoim
błędem...
- Nieprawda – przerywa mi i
podchodzi do mnie. Kładzie mi dłonie na policzkach i wyciera łzy.
- Byłaś najcudowniejszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała.
Szkoda, że tak szybko musiałaś to zakończyć.
Mówi i odchodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz