czwartek, 22 lutego 2018

Trochę inna Trójca Święta | 5

Zbyt dużo czasu poświęcam na głupoty.

Dosłownie.

Kiedy udawało mi się kilka dni robić, co sobie zaplanowałam, byłam taka dumna! A potem wszystko waliło się jak domek z kart.

Dlaczego nie możemy robić ciągle tego, co zaplanowaliśmy? Mózgu, dlaczego wolisz gapić się na te same nieśmieszne memy? Dlaczego? Przecież tak kochasz eksplorować, uczyć się i czerpać inspirację?

Tak teraz sobie myślę, że chyba zbyt mało wychodziłam na zewnątrz. Gdy zbyt długo siedzę w domu, wena gdzieś odchodzi. Choć jeśli w domu coś czytam to nie. Hm.

Próbowałam dzisiaj nie korzystać z Internetu i telewizji. Udało się w 50%. Tylko tyle, bo ze wszystkich rzeczy, które mogłam zrobić, jedynie poczytałam książkę. A w chwilach zwątpienia przypominam sobie te osiem dni pisania pod rząd i widzę, że się da. Wtedy czułam, że muszę pisać, że zaczyna to być moim nawykiem, zatem da się. Naprawdę. Już po nieco ponad tygodniu. I od razu jest się jakoś pozytywniej nastawionym do życia. Z postawą, że dam radę. Że mogę. Że potrafię.

By the way jakoś czuję się bardziej sobą z tymi pastelowymi różowofioletowymi paznokciami. Taka delikatniejsza, bardziej kolorowa i kojarząca mi się z moim kochanym H.

Tak sobie teraz myślę, że ten nasz mózg jest przewrotny. Z jednej strony pragnie nowych bodźców, z drugiej natomiast kocha nic nie robić. Choć być może to jest tak, jak jestem przekonana. Mianowicie, że jest w nas kilka stworzeń: Ja, Mózg i Ciało. No i czasem bywa, że Ja chcę, ale Mózg albo Ciało nie. I wtedy często prokrastynuję/uprawiam prokrastynację/nie wiem jak to po polsku odmienić. Ogólnie, o ile Ja nie podniosę się siłą, to żadne z pozostałej dwójki nic nie zrobi. A potem pretensje są do mnie. O za duże biodra albo o nienauczone słówka. Albo o brak progresu w książce. Ogólnie pochlastać się można.

Skutek jest taki, że wszystko jest na mojej głowie, mimo że jest nas tu troje. O, Mózg i Ciało właśnie chichoczą do siebie porozumiewawczo. A Ciało jeszcze domaga się biegania o dziesiątej w nocy! Zazwyczaj tak jest, że te dwie kreatury jakoś tak po dwudziestej pierwszej zaczynają przysięgać, że będą chcieć biegać i jeść zdrowo, natomiast rano pokazują mi soczysty środkowy palec, wyłączają budzić i nasyłają ciekawe sny. Ot, taki sabotaż.


Wniosek z tego wywodu jest taki, że od rana trzeba pilnować siebie i dwóch sabotażystów. A także wykorzystywać ich chwilowe napady dobrej woli. Także dziękuję bardzo, następnym razem wypiszę moje sposoby na podchodzenie tych kreatur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz