Zbyt dużo czasu poświęcam na
głupoty.
Dosłownie.
Kiedy udawało mi się kilka dni
robić, co sobie zaplanowałam, byłam taka dumna! A potem wszystko
waliło się jak domek z kart.
Dlaczego nie możemy robić ciągle
tego, co zaplanowaliśmy? Mózgu, dlaczego wolisz gapić się na te
same nieśmieszne memy? Dlaczego? Przecież tak kochasz eksplorować,
uczyć się i czerpać inspirację?
Tak teraz sobie myślę, że chyba
zbyt mało wychodziłam na zewnątrz. Gdy zbyt długo siedzę w domu,
wena gdzieś odchodzi. Choć jeśli w domu coś czytam to nie. Hm.
Próbowałam dzisiaj nie korzystać z
Internetu i telewizji. Udało się w 50%. Tylko tyle, bo ze
wszystkich rzeczy, które mogłam zrobić, jedynie poczytałam
książkę. A w chwilach zwątpienia przypominam sobie te osiem dni
pisania pod rząd i widzę, że się da. Wtedy czułam, że muszę
pisać, że zaczyna to być moim nawykiem, zatem da się.
Naprawdę. Już po nieco ponad tygodniu. I od razu jest się jakoś
pozytywniej nastawionym do życia. Z postawą, że dam
radę.
Że mogę. Że
potrafię.
By
the way
jakoś czuję się bardziej sobą z tymi pastelowymi
różowofioletowymi paznokciami. Taka delikatniejsza, bardziej
kolorowa i kojarząca mi się z moim kochanym H.
Tak sobie teraz myślę, że ten nasz mózg jest przewrotny. Z
jednej strony pragnie nowych bodźców, z drugiej natomiast kocha nic
nie robić. Choć być może to jest tak, jak jestem przekonana.
Mianowicie, że jest w nas kilka stworzeń: Ja, Mózg i Ciało. No i
czasem bywa, że Ja chcę, ale Mózg albo Ciało nie. I wtedy często
prokrastynuję/uprawiam prokrastynację/nie wiem jak to po polsku
odmienić. Ogólnie, o ile Ja nie podniosę się siłą, to żadne z
pozostałej dwójki nic nie zrobi. A potem pretensje są do mnie. O
za duże biodra albo o nienauczone słówka. Albo o brak progresu w
książce. Ogólnie pochlastać się można.
Skutek jest taki, że wszystko jest na mojej głowie, mimo że jest
nas tu troje. O, Mózg i Ciało właśnie chichoczą do siebie
porozumiewawczo. A Ciało jeszcze domaga się biegania o dziesiątej
w nocy! Zazwyczaj tak jest, że te dwie kreatury jakoś tak po
dwudziestej pierwszej zaczynają przysięgać, że będą chcieć
biegać i jeść zdrowo, natomiast rano pokazują mi soczysty
środkowy palec, wyłączają budzić i nasyłają ciekawe sny. Ot,
taki sabotaż.
Wniosek
z tego wywodu jest taki, że od rana trzeba pilnować siebie i dwóch
sabotażystów. A także wykorzystywać ich chwilowe napady dobrej
woli. Także dziękuję bardzo, następnym razem wypiszę moje
sposoby na podchodzenie tych kreatur.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz