środa, 22 sierpnia 2018

Walka o nową siebie.

W sumie to nie wiem od czego zacząć.

Zawsze byłam "duża". Całe moje życie. Od zawsze mnie "dokarmiano" i kazano kończyć posiłek dopiero w momencie, kiedy będzie pusto na talerzu. Większość mojej rodziny była nawet urażona, gdy zostawiało się część obiadu nieruszoną. Uważali, że tak się robi tylko, gdy posiłek nie smakuje. Tak więc kończyłam wszystkie posiłki. Wpychałam w siebie ogromną ilość pokarmu. Nie omieszkałam też zjadać niezdrowych przekąsek, typu chipsy, czy czekoladowe ciasteczka. I nikt mi tego nie zabraniał.

Dopiero w szkole, kiedy rozpoczęły się tematy o zdrowym żywieniu i odpowiednim wyglądzie, zaczęłam dostrzegać, że coś jest ze mną nie tak. Że nie czuję się tak, jak powinnam się czuć i nie jestem tak mobilna, jak reszta dzieci z mojej szkoły. Że nie mogę sobie na wszystko pozwolić. Potem doszły jeszcze reklamy w telewizji. Piękne ciało, piękna twarz, piękne włosy. Wszystko kuźwa piękne. I szybko stałam się bardzo zakompleksionym dzieckiem, które nie umiało sobie poradzić z walką ze złymi nawykami (moi rodzice i dziadkowie, a właściwie cała moja rodzina ma nadwagę i/lub otyłość).

I tak mijały lata, a ja byłam coraz bardziej zła na siebie i na swoją niemoc. Coraz bardziej tyłam i nie umiałam zrzucić zbędnych kilogramów. Potem złamałam rękę. Bardzo poważnie, co skutecznie odcięło mnie od jakiegokolwiek wysiłku fizycznego i ograniczyło mój codzienny ruch. Po zdjęciu gipsu nic się nie zmieniło. Przywykłam do siedzącego trybu życia i wcale nie uśmiechało mi się go zmienić.

W ten sposób w wieku 18 lat dobiłam do 100 kg przy wzroście 167 cm. To była moja życiowa porażka. Byłam sobą załamana i stwierdziłam, że daję sobie czas na zmianę nastawienia do odchudzania i zdrowego trybu życia do końca matur. Potem biorę się za swoje życie. Wcześniej uważałam, że to wina mediów, że ludzie tak ślepo dążą do perfekcji, potem jednak stwierdziłam, że to dzięki mediom ludzie zaczęli dbać o własne ciała. I to samo powinnam zrobić ja. Zadbać o własne ciało, szczególnie, że nie nigdy nie czułam się w nim dobrze.

Parę tygodni później, gdy zaczęły się matury, dowiedziałam się, że moja mama (równie otłuszczona, co ja, a może nawet bardziej) ma problemy z sercem i cukrzycą, przez co musi przejść na przymusową dietę i regularne badania. Uznałam, że to znak. Znak, że trzeba coś zrobić ze swoją wagą.

Razem zaczęłyśmy się odchudzać. Odrzuciłyśmy słodkie rzeczy, smażone także. Wszystko gotowane na wodzie i parze. Zdrowe. Bez przypraw lub z bardzo małą ich ilością. I waga zaczęła spadać. Najpierw szybko, bo pozbyłyśmy się wody, potem wolniej, co mi się nie podobało. Stwierdziłam, że nadszedł czas na ćwiczenia. Przecież nie mogę całymi dniami siedzieć na dupie, skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty. Rower, ćwiczenia siłowe, kardio. Wszystko na raz. Codziennie. 

W ciągu trzech miesięcy zrzuciłam dwadzieścia kilo. Później waga też spadała. Nadal nie osiągnęłam w stu procentach swojego celu, ale idę w dobrym kierunku. Wiem, że jeszcze długa droga do mojej (zaznaczam:  m o j e j  , nie tej wykreowanej przez media) wymarzonej sylwetki, ale jestem bliżej niż dalej. Dalej walczę. 

Teraz niestety częściej pozwalam sobie na coś słodkiego lub niezdrowego, ale zazwyczaj spalam to kolejnego dnia na siłowni. Poznałam jednak, co to znaczy jeść z umiarem i czuję się zdrowsza.
Stałam się też bardziej pewna siebie. Mam odwagę wyjść na ulicę w sukience, która jest blisko ciała i nie jest wielkim workiem, a, uwierzcie mi, to już sukces.

Miałam napisać moje porady, jak schudnąć i co robić, ale zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę ja nic nie wiem. Postępowałam zgodnie z tym, co mówią w internecie: regularne godziny posiłków, małe porcje, treningi. I to tyle. Albo aż tyle. Nie wiem, przyzwyczajenia naprawdę dużo dają. Trzeba wyrobić sobie nawyk, a cała reszta przyjdzie sama. Przynajmniej tak było w moim przypadku.

A skąd znaleźć motywację? Tego też wam nie powiem. Ja sama nie wiem, jak dałam radę trzy razy w tygodniu chodzić na siłkę, a pomiędzy treningami ćwiczyć w domu i jeździć na rowerze. Może to kwestia dorośnięcia do podjęcia pewnych decyzji. Może to kwestia chęci zadbania o swoje samopoczucie i zdrowie oraz wygląd. Może to chęć bycia atrakcyjną. Nie wiem. Nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie. Myślę, że dla każdego będzie to coś innego. Bo każdy ma inne pragnienia i w odmienny sposób patrzy na świat.

Dodałabym wam zdjęcia, żebyście mogli zobaczyć zmianę, jaką przeszłam, jednak to jest sprzeczne z moją chęcią pozostania anonimową. Mam nadzieję, że zrozumiecie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz